poniedziałek, 24 grudnia 2012

#27 Imagin Louis +18 świąteczny cz.1

Autor: Unknown o 13:59
#27 Imagin Louis +18 świąteczny cz.1

Wigilia, znowu ten sztuczny czas, w którym trzeba udawać, że wszystko dobrze. Nie znosisz tego święta od roku, w sumie wtedy nie było tak źle. Weź tu pomyśl życzenie, skoro przyjdzie ktoś i kompletnie cię oleje.
Przyjechali twoi rodzice z Louisem i Carmen, oczekiwałaś kiedy wejdzie Louis. Kiedyś bardzo dobrze się z nim dogadywałaś. Tak właściwie to byliście para, ukrywając to przed rodzicami. Kiedyś dowiedzieli się o waszych romansach, po czym Lou wyprowadził się do matki i siostry. Podzielił was pies, który kochał was obojga, Tomlinson postanowił sobie zabrać Eda (psa) do matki. Pierwsza do domu weszła Carmen, którą z niechęcią przywitałaś. Po chwili razem z twoim 'tatą' wszedł Louis, powiedziałaś mu 'Cześć' ale on olał to kompletnie. Przeszedł dalej by powiesić płaszcz na wieszakach w przedpokoju. Z Carmen, siostrą Louisa poszłaś szukać pierwszej gwiazdki. 
Musisz ukrywać w środku swoje uczucia i dzielić się opłatkiem z tymi, których widzieć nie chcesz. Jest godzina 17, w twoim domu rozpoczyna się Wigilia. Są urodziny twojego przyrodniego brata - Louisa. Wszyscy siedzą przy stole.
-[T.I.], mów. - powiedziała twoja mama dając ci Biblię. Przeczytałaś krótki fragment i odłożyłaś ją. 
Po modlitwie nadszedł najgorszy czas - dzielenia się opłatkiem. Podzieliłaś się z mamą, dziadkiem, babcią itd. W końcu przyszedł czas na ostatnią osobę - Louisa, z którym byłaś pokłócona, to znaczy on miał wszystko w dupie. Podszedł do ciebie, odpieprzył formułkę, tak jak i ty oraz na koniec sztucznie i bez emocji przytulił. Jedyne co było miłe to jego uwodzicielski uśmiech, którym podrywa wszystkie tępę laski. Już na to się nie dałaś nabrać. Po tym czasie usiedliście wszyscy do stołu. Specjalnie nie jadłaś nic przez cały dzień, by na wieczór zjeść po trochę wszystkiego, lecz i tak zjadłaś malutko i się najadłaś. Po kolacji nastąpiło rozdawanie prezentów, dostałaś bluzę, spodnie, perfumy, słuchawki i prezent, ktorego najmniej bys się spodziewała, był to prezent najdroższy ze wszystkich, a mianowicie piękna sukienka i szpilki, o których marzyłaś. Ucałowałaś mamę, mimo tego, że była zdziwiona od kogo mogłaś dostać coś tak wartościowego. Po prezentach przeszłaś się do babci i ciotek, by podzielic się opłatkiem. Wróciłaś do domu i wzięłaś laptopa, co na przemian zmieniałaś z telefonem, dziwne, żeby w święta był internet, a szczególnie w Londynie. Siedziałaś zdołowana i ze łzami w oczach, mama poprosiła cię o zajęcie się malutką Sophie, siostrą, która urodziła się może z miesiąc temu. Stanęłaś przy wózku wpatrując się w maleństwo, które grzecznie spało. Przypomniał ci się twój biologiczny ojciec, z którym widziałaś się na wakacjach przez dwa dni. Był od ciebie oddalony o 1000km, w Holandii, więc szanse były nikłe na spotkanie go... Pomyślałaś sobie jakby ci było przyjemnie przytulić się od takiego długiego czasu do taty, jakby bylo miło uściskać twojego dziadka, który nie jest z wami już od kilku lat... Dołowałaś się całą sprawą z Louisem, twoim tatą i problemami w szkole, ostatni rok, którego nie możesz zawalić miłostkami. Płakałaś jak dziecko ściszając swój głos przy głośnych kolędach, stałaś tam tak długo, dopóki się nie wyciszyłaś. Wróciłaś do rodziny, przy stole siedział Louis, który postanowił spać u wujka naprzeciwko domu. To dołowało cię jeszcze bardziej, nie widziałaś go do kilku miesięcy, chciałaś choć małe przytulenie, ale nie, bez łaski, najwidoczniej go to bolało. Udawałaś, że jest dobrze i żartujesz sobie z różnych spraw, robisz dobrą minę do złej gry. Przytuliłaś się do mamy, tylko w niej mogłaś mieć pomoc. Kiedy Loui wyszedł już do wujka, wzięłaś laptopa i szukałaś zasięgu internetu na marne. Włożyłaś słuchawki w uszy i zaczęłaś rysować jakieś głupoty, ścierając ołówek łzami. 
Jest godzina 23, powoli musisz zbierać się na pasterkę z babcią. Ubrałaś się i wyszłaś z domu, szłaś w stronę kościoła z babcią, poczułaś wibracje telefonu, dostałaś sms'a od Louisa: Chodź do parku :*. - Zrobiłaś tak jak ci kazał, powiedziałaś babci, że dojdziesz już dalej sama. Weszłaś do bramy parku, poczyłaś dotyk w talii.
-Cii. - szepął ci do ucha. - Nie pożałujesz, że się zatrzymałaś i nie doszłaś do kościoła.
-Louis? - spytałaś niepewnie.
-Tak kochanie.
-Co chcesz? - powiedziałaś wyrywając się z uścisków.
-Ciebie. - odpowiedział.
-Od kiedy kretynie?
-Od długiego czasu.
-Hahaha. Śmieszne. Olałeś mnie totalnie a teraz chcesz mnie cał... o nie Louis.
-Ja nie mam wcale planów, żeby być śmiesznym. Zrozum.
-Louis, puść mnie, natychmiast, babcia się zmartwi.
-Starą babką się przejmujesz? Kotku, ja tu jestem.
-Nie mów do mnie kotku! Jedyne co musisz zrobić to...
-Pocałować cię - dokończył.
-Nie! Idź sobie! Nie chcę cię widzieć! Pewnie masz inną i jeszcze mnie wkręcasz w twoje romanse, myślisz,że możesz mieć każdą? No to się zdziwisz!
-[T.I.], kocham cię jedną i jedyną.
-Puść mnie, nie mam czasu na twoje uwodzenie. - powiedziałaś, lecz na nic. Chłopak wpił się w twoje usta, próbowałaś się wyrwac, lecz jego silne ciało ci w tym przeszkadzało. Czułaś jego język na podniebieniu i ręce, które dążyły w złym kierunku. Byłaś bezsilna, nie chciałąś tego ani trochę. Próbował cię do niego przekonać, powoli mu się to udawało, poddałaś się i zaczęłaś odwzajemniać pocałunki. Wasze niechciane przepychanki zamieniły się w pełne pożądania przytulanki. Chłopak zrzucił z ciebie kurtkę i z siebie czarny płaszcz. Powoli pozbywaliście się garderoby, zastanawiałaś się czy warto, czy to na prwadę dobra decyzja? Nie obchodziło cię w tym momencie nic. Na myśl, że będziecie 'to' robić w ciemnym parku przechodziły cię drzeszcze, a wśrodku robiło ci się gorąco. 
-Louis, może nie tutaj? Zayn ma pusty dom, a ja mam klucz.
-Dobrze skarbie, więc chodź. - powiedział i zabraliście się do nieopodal stojącego domu Zayn'a. 
Szybko pozbyliście się płaszczy i butów. Chłopak natychmiast, bez zapalania zadnego światła podniósł cię na szafkę kuchenną. Szybko zerwał z was wszystkie ubrania, pozostawił ci jedynie dolną bieliznę, co by się z tobą drażnić. Poczułaś jego palce, majstrujące powoli przy twojej przyjaciółce.
-Louiss... - jęknęłaś mu do ucha, błądząc dłońmi po jego plecach. 

12 komentarze:

Siostra :3 on 24 grudnia 2012 14:07 pisze...

No kurwa.
Umieram.
Jestem wielką grzesznicą, czytam takie rzeczy przed pasterką.
Chcę dostać sms'a od Louisa, żebym przyszła do parku.
Chcę chcę chcę..

Michelle on 24 grudnia 2012 14:12 pisze...

PRZERYWAĆ W TAKIM MOMENCIE TO GRZECH NORMALNIE! Ale świetny imagin, uwielbiam tego bloga *o*

Anonimowy pisze...

NO zaraz Cię zabije nie, przerywać w takim momencie ! zajebisty blog ;d

Anonimowy pisze...

Super czekam nn

Anonimowy pisze...

Zajebisty czekam na następną część ;**

Anonimowy pisze...

Mój tata też mieszka w Holandii. :'(

Anonimowy pisze...

Świetny , czekam na kolejny *.* Zapraszam do mnie , zaczynam nowe opowiadanie - > http://memories-never-die-effy.blogspot.com/

Unknown on 4 kwietnia 2013 12:49 pisze...

Jezuu *-*
Ja też chcę dostać takiego esemesiaka od Louu.
Kobieto, grzeszysz kończąc w takim momencie!
Zapraszam!
louess-skinny-love.blogspot.com

Anonimowy pisze...

Ja też chce dostać takiego esemeska od Louis'a. Nie wolno przerywać w takich momentach. Żeby to się działo w rzeczywistości. Piszesz zajebiste imaginy. ;-)>.<

Anonimowy pisze...

Musiałaś przerwać w takim momencie normalnie chyba cię zabiję, a co do imagina to jest zajebisty

Anonimowy pisze...

http://syrenkaharriel.blogspot.com/ zapraszam

Anonimowy pisze...

http://syrenkaharriel.blogspot.com/ zapraszma

Prześlij komentarz

 

Imaginy One Direction Copyright © 2012 Design by Antonia Sundrani Vinte e poucos