-I chcę tylko tak znać. - mruknął mu w usta i zjechał ręką po jego torsie, młodszy poczuł dreszcze na sobie.
-Czym to się skończy? - przegryzł wargę.
-A co możesz? -spojrzał na niego.
-Co tylko chcesz. - ścisnął jego przyjaciela.
-Harry. - jęknął głośno - Nie wiedziałem, że jestes taki odważny. - spojrzał na niego.
-Mogę się daleko posunąć. - musnął jego usta.
-Jestes bad boyem. - przegryzł mocno wargę.
-Możliwe. - zachichotał i usiadł na jego kolanach.
-H-Harry na pewno? - spojrzał na niego.
-Nigdy nie byłem bardziej pewny. - wpił się w jego usta. Louis cicho jęknął, położył ręce na jego biodrach i podsunął go bliżej.
-Harry to trochę dziwne... Niby znamy się dłuższy czas, ale tak na pierwszym spotkaniu? - przełknął ślinę.
-Zależy Ci na czymś? Bo mi teraz nie. -oblizał usta.
-Nie oblizuj ich. - jęknął.
-Mniej gadaj, więcej rób. - zrzucił z niego koszulkę.
-Harry poczekaj, pójdźmy chociaż do sypialni... -wysapał.
-Więc chodź. - zszedł z niego i poszedł za nim po schodach, patrząc się na jego tyłek, potknął się na ostatnim schodku.
-Trzeba było patrzeć przed siebie. - zaśmiał się Louis.
-Tomlinson. - warknął i przycisnął go do ściany - Chodź do tego pieprzonego pokoju. - syknął.
Louis cicho zachichotał i zaprowadził ich do pokoju. Młodszy wziął chłopaka na ręce i rzucił na łóżko, górując nad Boo, wpił się w jego szyję zostawiając czerwone ślady, starszy pojękiwał co chwila, podniecony. Hazza pozbył się ubrań Louisa, mierząc wzrokiem jego całe ciało, oblizał usta i przejechał ręką po jego widocznym wybrzuszeniu na bokserkach.
-Święty Jezu, Styles gdzie Ty się tego nauczyłeś. - wiercił się pod chłopakiem.
-Shhh... - wpił się w jego usta, wsuwając rękę pod bokserki Louisa, słyszał jak cicho pojękiwał w jego usta, oderwał się od niego z mlaśnięciem, patrząc na twarz pobudzonego Tomlinsona.
-Boże... Harry... Och... - jęczał i wyginał się podczas jego ruchów ręką.
-To nie wszystko. - przejechał językiem po jego wargach.
-Masz rację. - podciągnął bokserki i przerzucił go na plecy, zrywając z niego koszulkę. - O mój Boże. - jęknął, widząc jego umięśniony tors.
-Dalej tygrysie. - zachichotał.
-Ugh. - przegryzł wargę i ugryzł go w szyję, po czym pocałował miejsce. - Tak bardzo Cię teraz pragnę. - wysapał do jego ust.
-Wszystko Twoje. - uśmiechnął się łobuzersko.
-Wiem. - warknął i zerwał z niego spodnie, zostawiając same bokserki. - Mm. - zamruczał, widząc jego męskość przez cienki materiał, zjechał pocalunkami po jego szyi, torsie, v-linii i dojechał do jego bokserek, ściągając je zębami, zamruczał widząc jego przyjaciela.
-Louis. - jęknął.
-Hm? - oblizał usta i przejechał po nim całym językiem.
-Boże. - jęknął głośno. Louis zachichotał pod nosem i wziął go do ręki, zaczął nią poruszać, dołączył też usta i język, którym drażnił cholernie chłopaka.
-Louis zaraz dojdę. - wiercił się pod nim i ciężko sapał. Chłopak nie zwracał na nic uwagi, po chwili przestał i wrócił do ust chłopaka. - Teraz MY. - przegryzł jego wargę i położył go pod sobą, zerwał jego bokserki i rozłożył jego nogi. Lou odchylił głowę do tyłu, kręcąc się z podniecenia.
-Mogę? - spojrzał na niego.
-Pieprz mnie. - wyjęczał, ledwo przytomny. Harry uśmiechnął się pod nosem.
-Chwila. - wsunął palec w usta i oblizał, przyłożył do chłopaka i zaczął wsuwać, powoli dołączył drugi, powodując głośne jęki i krzyki. - Shhh. - musnął jego usta kilkakrotnie i przyłożył swojego przyjaciela do chłopaka, zaczął powoli w niego wchodzić, powodując obustronne jęknięcia.
-Jezu, Harry. - krzyknął, wyginając się lekko.
-Przepraszam, spokojnie. - muskal jego szyję, by go rozluźnić. Zaczął ruszać w nim biodrami, krzycząc głośno jego imię. Louis ściskał pościel w dłoniach. - Możesz mnie drapać. - wysapał mu do ucha. Lou położył ręce na plecach Harrego i z każdym pchnięciem wbijał w niego mocniej paznokcie.
-Kurwa Harry. - wił się pod nim, zaciskając powieki i usta. - Mocniej. - wysapał w jego usta, Hazz zaczął szybko poruszać biodrami.
-Louis, Louis. - jęczał coraz głośniej, czując, że jest już bardzo blisko.
-Dalej H-Harry. - wydusił z siebie. - Dojdź we mnie. - przyciągał go do siebie i ruszał biodrami w przeciwną stronę, niż młodszy.
-Nie ma być tylko mi dobrze. - wpił się w jego usta i błyskawicznie znalazł się na chłopaku, usiadł na jego przyjacielu, nie zważając na ból.
-Słodki Jezu. - odchylił głowę w tył i zaczął poruszać biodrami we wszytkim strony. - Harry. - sapał ciężko i zlapal chłopaka za biodra, regulując jego szybkie ruchy.
-Dawaj słońce, zrób to dla mnie. - zaciskał powieki, unosił się i opadał na jego przyjacielu.
-Harry już! - wrzasnął, zaciskając dłonie na jego biodrach. Młodszy usiadł mocno na nim i krzyknął jego imię, kiedy poczuł wszystko w sobie.
-Mój Bóg seksu. - wymruczal mu do ust i musnął je namiętnie.
-Kocham Cię, człowieku. - wtulił go w siebie, obejmując czule.
Tak się kończy matematyka z "Marcelem" :3
Mam nadzieję, że podobało się wam!
Buziaki i dobranoc!
Zannie <3